sobota, 28 grudnia 2013

Rozdział 21 'Zmieniło się moje podejście, ale nie uczucia.'

Miałam straszny sen.Harry i jego przyjaciele byli mordercami.Zabijali każdego,kto stanął im na drodze.Był tam też Tomek,on także został zamordowany.Jednak najdziwniejsze było to,że to ja go zabiłam.Cała mokra zerwałam się z łóżka i zakryłam twarz w dłoniach.-To tylko sen,tylko sen!-powtarzałam sobie w myślach.To wszystko jest tak pojebane.Wydarzenia z wczorajszego dnia,bardzo zadziałały na moją psychikę.Ile ja bym dała,żeby to był tylko głupi koszmar.Niestety to szara rzeczywistość.
   Po cichu wstałam z materaca.Nie chciałam obudzić Styles'a. Wczoraj i on dużo przeszedł,niech sobie odpocznie.Z szafki wyjęłam szare rurki i bluzę z wielkim napisem '1D'.Dostałam ją kiedyś od mamy.Dobrze pamiętam ten dzień.
   Siedziałam z rodzicami przy świątecznym stole.Jak zwykle było pełno śmiechów i dowcipów.Opowiadaliśmy sobie zabawne historie.Wreszcie przyszedł czas na prezenty.Każdy wziął do ręki swoją paczkę i rozpakował.Gdy tylko zerwałam ozdobny papier moim oczom ukazała się właśnie ta bluza.Nie mogłam w to uwierzyć.Miałam dużo rzeczy z One Direction,ale jakoś nigdy nie pomyślałam o tym.Rzuciłam się rodzicom na szyje i nie chciałam puścić.

-Dziękuję,dziękuję...Kocham was!-krzyczałam im do uszu.
   Na wspomnienie tego wydarzenia,samotna łza spłynęła po moim policzku,ale bardzo szybko ją wytarłam.Wstałam z miejsca i poszłam do łazienki.Ubrałam się,umyłam zęby i uczesałam w kłosa,który spadał na moje lewe ramię.Poczułam ukłucie w brzuchu.Byłam bardzo głodna.Zeszłam na dół i rozejrzałam się po pomieszczeniu.Nigdzie nie było Kaśki,ani ciotki.Na pewno spały,albo pojechały na zakupy.Weszłam do kuchni i powyjmowałam potrzebne składniki na tosty.Uwielbiam je.Zrobiłam ich dosyć dużo,bo wiedziałam,że Styles lubi podjeść.Gotowy posiłek zaniosłam do mojego pokoju.Harry już nie spał.Gdy mnie zobaczył wstał do pozycji siedzącej i przyglądał mi się z uwagą.Położyłam talerz na stoliku i usiadłam na fotelu.Loczek nie odrywał ode mnie wzroku.
-Co?!-zapytałam poirytowana.Nie lubię jak ktoś gapi się na mnie,bez jakiegokolwiek celu.Ten podrapał się w tył głowy i dosiadł się do mnie.Czekałam na odpowiedź,ale on chyba nie miał zamiaru nic mówić.-Powiesz coś,czy będziesz milczał?!-już nie wytrzymałam i krzyknęłam na zielonookiego.
-Podjęłaś już decyzję?-chwycił za kanapkę i zatopił zęby w szynce.Dlaczego zmienił temat?Dobrze wiedziałam,że chciał uniknąć jakieś nietypowej rozmowy,ale jakiej?
-Harry nie zmieniaj tematu!-spiorunowałam do wzrokiem i zatopiłam się w jego szmaragdowych tęczówkach.
-Na prawdę nie wiem o czym mówisz.-zakłopotanie malowało się na jego twarzy.
-Kurwa Styles przecież mnie nie oszukasz!-krzyknęłam.Nic nie odpowiedział,tylko wstał i nerwowo przechadzał się po pokoju.Wiedziałam,że coś chce mi powiedzieć,ale się boi...Tak to zdecydowanie strach.-Harry-ściszyłam głos i czekałam aż w końcu wyjaśni mi,co sprawiło,że tak się zachowuje.
-Kurwa Gabi kocham cię!-zapadła cisza.Nie wiedziałam co mam powiedzieć.Wiedziałam,że on też nie jest dla mnie obojętny,ale po tym wszystkim nie umiem mu zaufać.Nie potrafię obdarzyć go miłością.Nie potrafię powiedzieć do niego zwykłych słów 'Kocham cię'.Darzę go jakimś uczuciem,ale jakim nie mam pojęcia.Jest to dla mnie zagadką.Z biegiem czasu ją rozszyfruję,ale teraz...Teraz nie mam do tego głowy.Jestem tym wszystkim cholernie zmęczona.Tak to prawda chciałabym budzić się rano i bez ustanku wpatrywać się w jego zaspaną twarz.Widzieć każdy jego uśmiech.Chciałabym móc przytulać się do niego bez żadnego powodu.Mówić jak bardzo mi na nim zależy.Tylko,że ja tak nie potrafię.Potrzebuję czasu.
-Harry ja...-zaczęłam,ale nie było mi dane dokończyć.
-Najlepiej zapomnijmy o tym.-spuścił głowę i wsadził dłonie w kieszenie swoich czarnych rurek.Jego mięśnie się naprężyły.
-Nie!-walnęłam ręką w stolik.Nie mogłam tak.Wstałam z miejsca i podeszłam do niego.-Harry spójrz na mnie!-chłopak podniósł głowę i wpatrywał się we mnie.

W jego oczach widziałam ból i smutek.
-Ja...Ja też coś jeszcze do ciebie czuję,ale boję się-zrobiłam pauzę.Musiałam bardzo uważać na to co mówię,żeby chłopak nie zrozumiał mnie źle.-Boję się tobie zaufać...Boję się zaufać komukolwiek.-dokończyłam i przeniosłam wzrok na swoje bose stopy.Poczułam jak mój podbródek unosi się ku górze.Teraz mój wzrok był wpatrzony w malinowe usta Hazzy.
-Wiem,że bardzo cię skrzywdziłem,ale obiecuję,że to się więcej nie powtórzy.Nigdy nie przestałem cię kochać i będę walczył.-wyszeptał i musnął mój policzek.Zamknęłam oczy i powstrzymywałam łzy.Chłopak minął mnie i podszedł do okna. 
-Podjęłaś już decyzję?-zapytał.Pozbierałam się w duchu i nabrałam powietrza. 
-Zgadzam się.-wymamrotałam i wyszłam z pokoju.Musiałam powiadomić o tym ciotkę.Nie chciałam,żeby się martwiła.Mogłam mieć tylko nadzieję,że już wróciła.Na moje szczęście była w salonie i przeglądała jakieś ubrania.Podeszłam do niej i mocno ją przytuliłam.Kobieta stała jak wryta i nie wiedziała co jest grane.Faktycznie,nigdy tak nie robiłam.
-Cześć ciociu.-skitowałam i usiadłam na kanapie.-Muszę ci coś powiedzieć.-zaczęłam,ale nie wiedziałam jak to rozwinąć.
-Słucham.-usiadła na przeciw mnie i czekała.
-Ciociu ja wyjeżdżam.-jej oczy przybrały kształt pięciozłotówek.-Nie martw się tylko na trzy tygodnie.-próbowałam ją rozweselić,ale jakoś mi nie wyszło.
-Ale dlaczego?Z kim? Po co?Gdzie?-z jej ust wydobywały się pytania.Zaśmiałam się pod nosem.
-Muszę odpocząć.Jadę z przyjaciółmi,a gdzie...Tego jeszcze nie wiem.-powiedziałam zgodnie z prawdą.Przecież Styles nie oświecił mnie,gdzie będzie ta trasa.
-Kiedy?
-Za trzy dni.
-Proszę,uważaj na siebie.-to dziwne.Ashley raczej jest kobietą,która próbuje troszczyć się o innych i kieruje się zasadami.Myślałam,że będę musiała ją namawiać,a tym czasem takie coś.Ponownie ją przytuliłam i cmoknęłam w policzek.

-Jak zawsze.-szepnęłam do jej ucha i pobiegłam do pokoju.Harry wciąż stał przy oknie i oglądał widoki.W jego obecności czułam się tak...Bezpiecznie? Sama jego obecność sprawiała,że po całym moim ciele przechodziły przyjemne dreszcze.On był jak mój Anioł stróż.Wszędzie tam gdzie go potrzebuję.Wszystko psuje to,że tak mnie okłamał.Wciąż nie mogę pojąć jak to jest możliwe.Przecież oni śpiewają tak szczerze i przemawiają przez nich emocje.Na scenie czują się jak w raju.Wierzę,że śpiew to nie tylko przykrywka,ale i pasja.Podeszłam do niego i przyglądałam się drzewom.
-Harry?-odważyłam się odezwać.
-Tak?-wymruczał nie odrywając wzroku od błękitnego nieba.
-Jakie jest twoje marzenie?-sama nie wiem dlaczego takie pytanie.Może po prostu chciałam zburzyć ten mur między nami i zacząć wszystko od początku.Spojrzał na mnie i ewidentnie myślał nad odpowiedzią.
-Chciałbym żyć normalnie...Nie tak jak teraz.Bez żadnych kłopotów.Założyć rodzinę i mieszkać w pięknym domku.Chciałbym budzić się codziennie z myślą,że mam dla kogo żyć,że moje serce należy do kogoś.-jego słowa były takie prawdziwe.Prosto z serca.Był taki spokojny i słodki.-A twoje?-zaskoczył mnie,ale postanowiłam,że jemu mogę powiedzieć.

-Chciałabym wreszcie mieć spokojne życie.Spotkać tego jedynego.-zatrzymałam się na chwilę.Widziałam jak kąciki jego ust unoszą się ku górze.-Chciałabym zrobić sobie tatuaż.-powiedziałam.Zawsze chciałam to zrobić,ale jakoś nie miałam odwagi.Loczek spojrzał na mnie i ukazał rząd białych zębów.Wiedziałam,że ma jakiś pomysł.Pociągnął mnie za rękę i kazał ubrać buty.Wykonałam jego polecenie i razem z zielonookim opuściłam dom.

   ~*~
Znajdowaliśmy się przed salonem tatuażu.Na wielkiej tablicy widniał napis 'Tatuaże Artystyczne Luton w Londynie'.Hazz chwycił mnie za ramiona i spojrzał w moje przepełnione strachem oczy.

-Ej,będzie dobrze.-wyszeptał i pocałował mnie w czoło.Weszliśmy do pomieszczenia i czekaliśmy na swoją kolej.

   ~ Godzinę później~
Siedziałam na wielkim fotelu i podziwiałam mój nowy nabytek.Był na prawdę śliczny.Byłam wdzięczna Styles'owi,że mnie tu przyprowadził.Wstałam z miejsca i podeszłam do drzwi wyjściowych.
-Dziękuję-powiedziałam do kobiety,która robiła mi 'dziarę'.

-Nie ma sprawy.Polecam się na przyszłość.-uśmiechnęła się do mnie i powróciła do czyszczenia sprzętu.Razem z Harry'm opuściłam pomieszczenie.Byłam zachwycona.
-Harry...Dziękuję.-powiedziałam i pocałowałam go w policzek.

-Ee tam.-machnął ręką i szedł przed siebie.-Wiesz co,zapraszam cię na lody.-zmarszczyłam brwi i zaśmiałam się pod nosem.
-Okej.-złapałam go pod rękę i szłam z nim krok w krok.Po niecałych 10min. byliśmy koło budki z lodami.
-Panno Linton,a pani jaki smak sobie życzy?-Harry ewidentnie się ze mną droczył.
-Panie Styles,jestem bardzo ciekawa,czy umie pan czytać w myślach.-wyszczerzyłam ząbki i dźgnęłam go w bok.
-Hym...-udawał zamyślenie.-Waniliowe?
-Czy ty nie jesteś pewny swojej odpowiedzi?-lubiłam go denerwować.

-Poproszę dwa waniliowe-zwrócił się do sprzedawcy.Oczywiście zgadł.Mój ulubiony smak to waniliowy.Mężczyzna podał nam lody,a my zadowoleni poszliśmy w stronę parku.Przez cały czas wygłupialiśmy się i śmialiśmy.Przed nami zobaczyłam ławkę.Szybko podbiegłam do niej i wygodnie się rozsiadłam.

____________________________
Hej...Jest nowy rozdział..Miał być już dawno,ale nie miałam pojęcia co napisać.Przepraszam...Komentujcie..:)

A,o to ZWIASTUN..:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz